Tegoroczne wakacje spędziliśmy w Bieszczadach – 2 tygodnie w Dwerniczku okazało się super przygodą. Było cudownie, a pogoda na zamówienie Poznawanie terenu rozpoczęliśmy od wizyty w Straży Granicznej. Dowiedzieliśmy się jak ważna i odpowiedzialna jest ochrona granic naszego kraju. Pierwszym wyzwaniem było zdobycie Chatki Puchatka. To był niezły wyczyn… wędrowaliśmy z Brzegów Górnych czerwonym szlakiem. Daliśmy radę! Drużynowe i Pan przewodnik byli z nas dumni. Zuchy na medal! Oczywiście to nie koniec przygody z górami, ale o tym troszkę później. Kolejne dni upływały nam na zabawie. Braliśmy udział w konkursie piosenki zbójnickiej (jedną ze sprawności zdobywaną w trakcie kolonii był Janosik).
Mieliśmy też okazję być na wyjątkowej mszy w Cerkwi św. Michała Archanioła w Smolniku, która obecnie pełni funkcję kościoła rzymskokatolickiego. Harcerze przygotowali oprawę mszy świętej i do niej służyli. Po mszy opiekun cerkwi przybliżył nam jej historię. Cerkiew prawdopodobnie pochodzi z XVI w, a od 2013 roku została wpisana na Listę Światowego UNESCO wraz z innymi drewnianymi cerkwiami w Polsce i na Ukrainie.
Nadszedł czas, by opuścić miejsce pobytu i wyruszyć do Sanoka. Zwiedziliśmy Skansen – Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, natomiast największą frajdę sprawił nam spływ pontonami. Wody Sanu oraz dzika bieszczadzka przyroda zapewniła nam niezapomniane wrażenia. Nadszedł czas wspaniałej wędrówki. Z Wołosatego powędrowaliśmy na Tarnicę. Zdobyliśmy Królową Bieszczad! Radość wielka! Nikt nie jęczał i nie marudził – w pełni zasłużyliśmy na sprawność Łazika!
Po tak wyczerpującym dniu wsiedliśmy do Bieszczadzkiej Kolejki. Mieliśmy też atrakcje ze strony zwierząt, bieszczadzkie krowy poczęstowały się naszym chlebem… Nie mogło oczywiście zabraknąć zuchowej Cepeliady oraz bitwy na balony wodne – w upalny dzień troszkę wody dla ochłody nie zaszkodziło, a i radości wiele było. Mieliśmy też okazję upiec własny chlebek i zrobić papier czerpany w gospodarstwie agroturystycznym. A smak chleba ze smalcem – bezcenne doznania Harcerze nam zazdrościli, ale przywieźliśmy im przepyszny chlebek, by mogli posmakować „zuchowego życia”.
Oczywiście w Bieszczadach nie mogło zabraknąć niedźwiedzia! Musieliśmy go złapać, gdyż napadał na pobliskie wioski. Na szczęście udało się opanować sytuację i miś obiecał poprawę. My przedstawiliśmy mu zuchowy teatr, a on w nagrodę dał nam miodek. To był cudny czas. Dwa tygodnie szybko minęły, nie mieliśmy czasu tęsknić za rodzicami.
pwd. Agnieszka Malinka
drużynowa 18 MDGZ „Złote Duszki”
Namiestnik Zuchowy Hufca ZHP Dąbrowa Górnicza